Ponieważ poległem na trzecim odcinku Orville, gdzie mój umysł jednak potrzebuje trochę czasu, aby tą serię jakoś zaakceptować, wracam na Discovery, którą kojarzę głównie z zagrzybionego napędu, świata bez napędu warp, podróży w czasie i ziemskiej supremacji. W każdym razie tyle pozostało osadu wiedzy z tej serii.
Chryste Panie na gumowym bananie, jak źle to się oglądało. Ciarki żenady odczuwałem w trakcie aż kilkukrotnie (np. w scenie, w której T'Rina prosi o rękę Saru).
Tilly tradycyjnie już ma w sobie jakąś drażniąca manierę i aż zęby bolą, gdy ogląda się sceny z jej udziałem. Nie wiem czy to problem z samą aktorką, czy z...